+5
gosiagosia 5 listopada 2016 13:25
"https://lh3.googleusercontent.com/urtUqZLUg1K7pgxczILWUoyMgcQItqbN0OZKhzTyWEYzLt68EZ71PzHbLpXhYx45CvYK7qIA6w=w1412-h794-no" alt="Image" />

No właśnie: co? Co z nią, że na hasło „jadę do Wenecji” większość mówiła: bleee i krzywiła się nieprzyjemnie. Śmierdzi – mówili. Przereklamowane – dodawali. Drogo – dorzucali po namyśle. Straszne tłumy – mruczeli na odchodne. Znajoma Japonka mówi o grzybie, śmieciach w kanałach, brudzie. Mówi o rozczarowaniu. Znajoma Japonka podróżniczy chleb z niejednego pieca jadła więc co? – mam Jej nie wierzyć?
Z drugiej strony czytam: „było tak pięknie, że jedziemy tam po raz drugi”, „dla mnie 4 dni w Wenecji to było za mało”. Jedna z koleżanek wraca tam co roku na majowy weekend. Skąd też w końcu powiedzenie: Nie byłeś we Włoszech jeśli nie widziałeś Wenecji. Stare jest i nieaktualne? A poza tym… Włochy NIGDY mnie nie rozczarowały.
Trzeba było skonfrontować te dwie opinie . W związku z tym po zakupieniu biletów za 69 zł RT dla czterech muszkieterów płci zdecydowanie piękniejszej zaczęłam planować Wenecję. I albo potwierdzić albo obalić negatywne opinie.

Wenecja jest droga?

Wszystkim, którzy myślą, że tani bilecik jest równoznaczny z tanim wyjazdem zalecam rozwagę bo ten tani bilecik do Wenecji jest mocno mylący. No ale… jak wszędzie: wszystko zależy od tego JAK to zaplanujemy.

Dojazd:
Z lotniska Treviso do Wenecji
Lotnisko Treviso – Statzione Centrale Treviso dzieli odległość 4 km. Czyli można na piechotę.
Albo autobusem 101
http://www.mobilitadimarca.it/ajaxfilem ... /101.2.pdf
alb S60
http://www.fsbusitaliaveneto.it/images/ ... S060_V.pdf
Te bilety kosztują ok. + - 1,5 E OW.
Centrale Treviso do Venezia S. Lucia to koszt 3,35 E OW
Trasę obsługuje Trenitalia
http://www.trenitalia.com/
Pociąg jedzie ok. 40 min.
Najłatwiejszy sposób to autobus ATVO. Przystanek znajduje się po lewej stronie od razu po wyjściu z lotniska. Jedzie do Piazzale Roma w Wenecji z przystankiem w Meastre - ceny różnią się o jakieś tam euro w zależności czy kupujemy powrotny, czy dla jednej osoby lub dwóch czy też dużej grupy. Bus jedzie 1,10 h. Cenę można sprawdzić TU
http://88.36.245.11/wttreviso/configuratore.jsp
i kupić bilety - 20E RT
Komunikacja Wenecja
Bardzo dobrze opisał to @TomekZien tutaj
wenecja-najlepsza-3-dniowa-karta-na-komunikacje-po-miescie,1407,45916&p=774139&hilit=wenecja#p373672
z tym, że bilet 72 godzinny (to ważne bo liczy się godzina pierwszego „odbicia” kosztuje już 40E a 1 bilet na vaporetto 75 minut 7,50E – nie jest na pojedynczy kurs tylko obowiązuje na te 75 minut i można się w tym czasie dowolnie przesiadać.
Strona komunikacji w Wenecji http://www.actv.it/en/movinginvenice/movinginvenice
A żeby było jeszcze łatwiej to jest apka:
Autobusy
https://play.google.com/store/apps/deta ... tjni&hl=pl
Tramwaje wodne
https://play.google.com/store/apps/deta ... ezia&hl=pl

Bilety jedno czy kilkudniowe trzeba odbić przed każdym wejściem do tramwaju.
Byłyśmy świadkami kontroli takich nieboraków co to myśleli, że biletem można kanarowi zamachać z duma przed nosem. Pouczeni zostali, że to się nie liczy, że powinni byli odbić bilet przed wejściem na przystanek i że on rozumie, ze nie wiedzieli ale w związku z tym, że rozumie to oni kary nie zapłacą ale muszą od niego kupić bilet (7,5 e na głowę). Czwórka ich była więc 30E pooooszło…

Jak więc zaopatrzyć się w karty? Zacytuję Tomka, żeby było jaśniej:

Zamawiasz i płacisz przez neta, po przybyciu na miejsce znajdujesz automat ACTV, wklepujesz przysłany Ci nr klienta PNR i bilety wypadną. Można też kupić i zapłacić na miejscu, w punktach hellovenezia i automatach. Automaty sprzedają okresówki. Używanie - na tramwajach wodnych kasujesz na bramkach przed wejściem na pokład poprzez przyłożenie do kasownika, w autobusach kasowanie w pojeździe. Piknie, mignie na zielono, jest OK

Vaporetto funkcjonują od 5:00 do 24:00. Linie nocne (są na niektórych trasach) działają od 24:00 od 5:00 rano. W szeroko rozumianym sezonie letnim liczba linii i połączeń jest zwiększana.
Tu jest dość jasna mapka vaporetto:
http://turotvet.com/files/venice-vaporetto-map.jpg
a tu ta standardowa
http://www.mapaplan.com/travel-map/veni ... lution.htm

Jeżeli mieszkasz w samej Wenecji nie musisz kupować żadnych biletów. Oprócz okolicznych wysp cała Wenecja jest tak skomunikowana, że wszędzie można dojść na nogach omijając vaporetto. Najważniejsze to wiedzieć gdzie znajdują się mosty, którymi można przejść na drugą stronę Canale Grande. A jest ich 4.

Image

Możliwość poruszania się po Wenecji wyłącznie pieszo to o tyle istotna informacja, że przy 5 dniach w Wenecji bilet 3-dniowy był absolutnie wystarczający: żeby dostać się na Murano, Burano, Lido, przepłynąć Wielkim Kanałem czy po prostu dla fanu :D Ale dla fanu można kupić pojedynczy bilet za 7,50.
Przy opcji krótszego pobytu wszystko to co napisałam powyżej można zrobić jednego dnia nawet i wtedy kupić bilet jednodniowy za 20E. Resztę dni można poświęcić na piesze zwiedzanie. I jeszcze jedna istotna informacja: bilet jednodniowy oznacza bilet 24-godzinny. Czyli jeżeli odbijesz bilet o 12 jednego dnia to obowiązuje do 12 dnia następnego.

Zwiedzanie:

Pomocna strona z mapami
http://www.mapaplan.com/travel-map/veni ... ns-map.htm
W Wenecji istnieje coś takiego jak Venezia Unica – karta pozwalająca na wcześniejsze zakupienie wejściówek na zwiedzanie. Można to połączyć z kupnem biletów na komunikację a nawet z „wejściówkami” do … toalety :?
Rejestrujesz się na stronie i do koszyka dorzucasz to co Cię interesuje. Na adres mailowy dostaniesz plik do wydrukowania i z tym wchodzisz do atrakcji Wenecji.
http://www.veneziaunica.it/en/ecommerce/composer

Dla małolatów (6-29l.) ;) jest Rolling Venice Discount Card – karta zniżkowa
Ja już niestety nie łapię się na nią ale wszystkie potrzebne informacje są w podanym wyżej linku.
No więc niektóre kościoły i muzea są płatne – w tym te najważniejsze: pałac Dożów, Muzeum Correr, Ca’Rezzonico…
Ale nawet jeżeli kupisz najbardziej wypasioną kartę (tzn. obejmującą 16 kościołów i 10 muzeów wszystkie oznaczone na karcie) to są takie kościoły i muzea gdzie za ewentualne wejście trzeba będzie zapłacić (1 do 3E) bo nie wchodzą w skład karty. Są też takie gdzie wchodzi się bezpłatnie.

Noclegi
Nie ma tanio. No nie ma i już. Noclegi nie chcą być tańsze niż +- 50 E/os. Poza tym trzeba uważnie sprawdzać „maleńki druczek” bo może się okazać, że do ceny głównej trzeba doliczyć opłaty za sprzątanie końcowe, pościel itp. Ale ta uwaga dotyczy całych Włoch – nie tylko Wenecji.
Tańsza wersja spania to Mestre. Mestre nie znajduje się na głównej wyspie ale stamtąd komunikacją miejską (w ramach karty weneckiej) można dojechać do Wenecji i wracać tylko na nocleg.
Chociaż jeżeli się napracujesz i dokładnie przekopiesz neta to możesz znaleźć „nie tak strasznie drogo”. Ja znalazłam malutki apartament dla czterech osób (1 sypialnia, salon, kuchnia, łazienka) za 420 e/4 noce. W Wenecji tuż obok przystanku Riva de Biasio na Canale Grande . To bardzo dobra cena bo wychodzi 26 e za nocleg/os. Jest tylko jeden warunek: minimum 3 noce. No i cena kalkuje się przy 4 osobach. Dysponuję namiarami jakby co.

Jedzenie
Mercato di Rialto
Absolutny raj dla labradorów. Wszystko! Warzywa, owoce słodkie i owoce morza (rynek rybny nie działa w poniedziałki , cały rynek nie działa w niedzielę) Pieczywo i wędliny. Ręcznie robione makarony. Przyprawy.

Image

Image

Image

Image


Kuchnia w domu, produkty z rynku, cztery utalentowane kobiety i w kilkanaście minut powstają włoskie, pięciogwiazdkowe dania ;) . Tagiatelle ze świeżym pesto bazyliowym, krewetki w białym winie…
Że nie wspomnę o śniadankach z genialnym pieczywem, śmietankowymi serkami, wędlinami cieniutkimi jak pergamin, oliwkami na wagę w różnych smakach…..
Nie warto posilać się w ścisłym centrum. Jest drogo. Głupio drogo. Ale to chyba tak jak w każdym mieście turystycznym więc Ameryki nie odkrywam.
Czy można taniej zjeść na mieście? Jasne, że tak ale nie będą to restauracje, gdzie kelner odbierze zamówienie. To bary, fast food’y z morskim misz - maszem ( np. na Burano tuż przy przystanku vaporetto - super), z makaronem w pudełkach na wynos (to niekoniecznie) czy pizzą na wynos (nie jadam na ogół więc nie oceniam – moje towarzyszki chwaliły).
W Wenecji są też markety. A jak są markety to i ceny w nich przyzwoite.
Jest też kilka źródełek z wodą pitną, z których można korzystać bezpłatnie.

To jak było…

Nie zapowiadało się dobrze. Do Wenecji przyjechałyśmy w deszczu. Nie w mżawce, kapuśniaczku tylko w deszczu właśnie. Do naszego mieszkania doszłyśmy więc przemoknięte jak kury. I nie licząc krótkiego wypadu do oddalonego o 100 m sklepu spożywczego już z niego (mieszkania oczywiście a nie sklepu) tego wieczoru nie wyszłyśmy. Całe szczęście, że wcześniej na lotnisku byłyśmy. :mrgreen: A w nocy urwała się chmura. Dosłownie. Za oknem z nieba lała się ściana wody! Co to znaczy dla Wenecji? Agua Alta. Ale taka Basso raczej ;) Plac Św. Marka zalany, okolice Rialto podobnie i można było się tam dostać tylko chodząc po specjalnych platformach lub w jeszcze bardziej specjalnych kaloszkach sprzedawanych dosłownie wszędzie (7 do 10 E).

Image

Image

Ale że Aqua nie była taka Alta to w poniedziałek można było prawie swobodnie chodzić po placu Św. Marka.

Image

Image

podziwiać Pałac Dożów

Image

i wzdychać z rozczarowaniem patrząc na słynny Most Westchnień… hmmm mostek ;)

Image


Kiedy przed wyjazdem czytałam o Wenecji stale powtarzały się wskazówki: „nie planuj, nie układaj ścisłego planu zwiedzania, połaź po Wenecji bez celu, zgub się w niej…” Ja?? Bez planu?? Bez informacji jak dojść i jaką trasą przejść? …
Ciężko było. Ale skoro taki podają przepis na Wenecję…
I tym sposobem nie wiem ile kilometrów pokonałyśmy pieszo… 20? 30? Może więcej? Ale naprawdę w te 3 i pół dnia przemierzyłyśmy Wenecję wzdłuż i wszerz często wracając do tych samych miejsc przez inne mostki i uliczki (o! tu już byłyśmy – pamiętam tę sukienkę na wystawie, ten napis, ten sklep z mydłami , tamtą kawiarnię – taka śliczna, idziemy na kawę?).

Image

Image

Czy kamienice w Wenecji są odrapane, obłażą z farby i mają zacieki? No są. Są.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo nam się podobało ;) Wśród nas była Beata, która w Wenecji już była kilka lat temu. I poleciała z nami raczej towarzysko no bo „Wenecja taka sobie”. Po naszym wspólnym pobycie stwierdziła: „eeee – tamtym razem to ja w Wenecji nie byłam: pół dnia, tu Plac św. Marka, tu Pałac Dożów, „spływ” Wielkim Kanałem, szybciej szybciej - i tyle było z tej Wenecji … TA Wenecja jest zupełnie odmienna od tamtej”
I na tym może polegać to rozczarowanie Wenecją – wszystko w biegu, skupianie się wokół must see. Te wszystkie rady o „zagubieniu się w Wenecji” – jakkolwiek wydają się napuszone i literackie są najprawdziwsze. Warto Wenecję przemierzać krokiem leniwym, bez spinania, bez celu, przyglądać się detalom i zdarzeniom. Pogłaskać rodzimego Mruczka

Image

i szturchnąć innego przedstawiciela tego samego gatunku, żeby sprawdzić czy jest prawdziwy

Image

W Wenecji wieczorem jest cisza. Jak na wsi. Nie ma samochodów, rowerów a łódki poruszają się cicho pluskając. Czasem tą ciszę przerywa „tramwaj” – jak Agnieszka nazwała odgłos walizek na kółkach ciągniętych po brukowanych uliczkach. Ale to wszystko. Cisza jest.
To miasto jest inne, chociażby przez brak nieodłącznych juz w naszym życiu samochodów. Wszystko to zastępują łódki.

Image

Image

Skłamałabym jednak, gdybym napisała, że Wenecja to był kompletny „bezplan”.
Było przecież Murano z cudeńkami ze szkła


20161016_125906.jpg




20161016_131141.jpg




20161016_131200.jpg




było Burano z kolorowymi domkami



20161016_151102.jpg




20161016_161710.jpg





i włoskimi klimatami


20161016_161953.jpg



Natomiast Muzeum Koronki – niekoniecznie...

Czas na refleksje.

Refleksja pierwsza – nie musi być drogo. Może być normalnie jak w każdym city break’u.

Kolejna rzecz (refleksja numer dwa) : w październiku nie śmierdzi. Nic nie śmierdzi. Woda w kanałach ma piękny szmaragdowy kolor, nie jest zanieczyszczona, śmieci nie pływają, może czasem jakaś butelka po coli głupiego turysty, czy papierek po batoniku innego idioty.

Refleksja trzecia – nie ma tłumów. Tzn. żeby być bardziej precyzyjnym: w okolicach Piazza San Marco jest najwięcej turystów. Ale nie ma obijania się łokciami, chodzi się swobodnie i nie trzeba przepychać się przez tłum. Przypominam, że cały czas mówimy o październiku.

Czas na refleksję czwartą i ostatnią. O przereklamowaniu. Umówmy się – nie pojechać do Wenecji to grzech. Bo to miejsce wyjątkowe, niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju. Uroczych klimatycznych miasteczek jest we Włoszech pełno. A Wenecja z jej niezliczona ilością kanałów, gdzie policja, karetka i straż pożarna pływa a nie jeździ jest wyjątkowa. Nie ma drugiego takiego w Europie. Jest tylko Wenecja. Uprzedzając: wiem o istnieniu Brugii czy Amsterdamu. Co nie zmienia faktu, że królowa jest jedna.
Więc na zadane pytanie „co z tą Wenecją?” mogę odpowiedzieć „zależy kto odpowiada”. Ja odpowiadam: dobrze jest. A nawet bardzo dobrze. :D

Image

Image

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (34)

hamada 5 listopada 2016 14:15 Odpowiedz
Ja mogę dodać- w sierpniu też nie śmierdzi. I mimo, że inni nastawili mnie negatywnie do tego miasta, to mnie i mojej rodzinie się bardzo podobało- Maz stwierdził, że "no, wreszcie coś innego", a dzieci były zachwycone jazdą tramwajami, plażowaniem na Lido, a zgubienie się tam okazało się świetną przygodą.
jekyll 5 listopada 2016 14:25 Odpowiedz
Fajne to zdjęcia Wenecji pod wodą ;) Ja właśnie zwiedzałam Wenecję na szybcika i mam takie sobie zdanie o niej :) No i tłumy w czerwcu były okropne ale nic nie śmierdziało. Może trzeba dać jej drugą szansę ;)
ewaolivka 5 listopada 2016 14:48 Odpowiedz
Ale świetne zdjęcia! I zachęcające :) Byłam 4 dni w marcu 2015, nic nie śmierdziało, turyści tylko na głównych trasach. A tekst przeczytam z przyjemnością później. Dzięki, @‌gosiagosia‌ :)
trefl-bc 5 listopada 2016 15:03 Odpowiedz
Tak, w czerwcu nie śmierdzi i w maju również. Hmm ciekawe, kiedy śmierdzi? Albo komu :lol:
mar77 5 listopada 2016 15:30 Odpowiedz
Ja również do Wenecji trafiłem gdy padało i nie żałuję, a wręcz cieszę się, ze właśnie w takich okolicznościach ;) Opóźniony lot do Bolonii, przez co nie zdążyłem na szybki pociąg do Wenecji i musiałem się tłuc jakimś osobowym. Do Wenecji docieram przed północą, ze mną w całym pociągu jeszcze raptem kilka osób... i pada. Ale klimat niesamowity - noc, puste uliczki i deszcz :)
gosiagosia 5 listopada 2016 16:37 Odpowiedz
No właśnie - dobre pytanie @‌Trefl_bc‌ - to kiedy w końcu śmierdzi? :lol: Bo ja o tych nieprzyjemnych zapachach słyszałam stale. @‌jekyll‌ - myślę, że warto dać szansę Wenecji jeszcze raz.Mój osobisty przepis? 3 dni tuż przed lub po sezonie, brak planu, mieszkanie w centrum i dobre towarzystwo :).
gadekk 5 listopada 2016 16:50 Odpowiedz
Czy tylko ja nie widzę wszystkich zdjęć? Ps świetna relacja, akurat rodziców wysyłam niebawem na przedłużony weekend, niech czytają :)
igore 5 listopada 2016 19:31 Odpowiedz
Też nie widzę zdjęć pod koniec relacji.
lavarsovienne 5 listopada 2016 20:15 Odpowiedz
To żeby ułatwić Gosi, które ma podmienić oraz nie widać zdjęcia ostatniego.
gosiagosia 5 listopada 2016 20:24 Odpowiedz
Nie pozostaję głucha na te uwagi - starałam się ale bez zmian. Nie wiem co z tym zrobić :(. Tak samo (bez zdjęć) wyświetla mi się na smartfonie. Ale w laptopie już bez zarzutu. Próbowałam jeszcze raz wkleić ale nic się nie zmienia.No i co? Pat mam :(
vivere 5 listopada 2016 21:31 Odpowiedz
Ja widzę wszystkie :)Trzeba pojechać na te 2-3 dni ;)
gosiagosia 5 listopada 2016 21:56 Odpowiedz
Bo już wszystkie są. U mnie też. Coś pokombinowałam. Nie mam pojęcia co :lol: Jedź! :D
malediwy 6 listopada 2016 09:56 Odpowiedz
Gratuluję bardzo ciekawej relacji!Byłem w Wenecji może pewnie już ze sto razy... Niestety zawsze są to jednodniowe służbowe pobyty... Zazdroszczę więc Wam tych kilku dni z rzędu spędzonych w tym mieście. Miasto naprawdę jest pod każdym względem wyjątkowe. I niestety od czasu do czasu też i śmierdzi... Ale... Czy gdyby woda w kanałach miała lazurowy kolor i pachniała lawendą byłaby to ta sama Wenecja? Zapewne nie... Mnie w każdym bądź razie taka by się nie podobała... :-)
don-bartoss 6 listopada 2016 15:55 Odpowiedz
Nie widzę niektórych zdjęć, ale pierwsze zdjęcie kota widzę i jest świetne :)
gosiagosia 6 listopada 2016 16:08 Odpowiedz
Ja naprawdę nie wiem co jest z tymi zdjęciami :( Były wszystkie wczoraj. A dzisiaj znów ich nie ma na androidach. Może jakiś magik - informatyk potrafiłby wyjaśnić. Ja sie poddaję.A zdjęcia tym razem są autorskie. Tym bardziej pochwała mnie cieszy :)
98837 6 listopada 2016 16:10 Odpowiedz
Google wymaga zalogowania więc prawdopodobnie ustawiłaś te zdjęcia jako prywatne.
don-bartoss 6 listopada 2016 16:18 Odpowiedz
@‌gosiagosia‌, ja Ci moge powiedziec jak wykorzystywac do tego Spolecznosc f4f.
jekyll 6 listopada 2016 16:53 Odpowiedz
Jak chcę otworzyć te zdjęcia, które mi się nie wyświetlają, w nowej karcie to wyrzuca mi stronę logowania do google.
gosiagosia 6 listopada 2016 17:21 Odpowiedz
@‌_ralf‌ - spróbowałam zrobić tak jak radziłeś i zdjęcia się pojawiły. Tylko podobnie było wczoraj... Na wszelki wypadek kliknę "pomógł" :D
sko1czek 6 listopada 2016 17:46 Odpowiedz
Super relacja. Najbardziej podobają mi się zdjęcia Aqua Alta. Też sobie myślę, że jeśli jechać,to poza sezonem.
brunoj 6 listopada 2016 18:08 Odpowiedz
Z tą Wenecją jest tak ze .. jak sie trafi. Zaliczyłem tam raz bardzo denny pobyt. Szczęśliwie nie był on moim pierwszym, wiec wiedziałem że to 'wypadek przy pracy'. Ale reszta wycieczki odebrała to zgoła inaczej. Będąc przejazdem chcieliśmy wskoczyć na kilka godzin, żeby zobaczyć najważniejsze rzeczy i mieć ogólne wrażenie. Piątek wieczór, lipiec. Autem. Godzina w korku wjeżdżających do miasta. Policja nas cofnęła na rondzie z powrotem ale wypatrzyłem juz gdzie ludzie jadą wiec zrobiłem drugie podejście. Kolejna godzina w kolejce na parking po 6eur za godzinę (przy jakimś sklepie na prawo od ronda, jak ktoś wyjechał to sie zwalniało miejsce i tak kolejka ciurkała). W ten sposób z 18 zrobiła sie prawie 20. W tym czasie gromadka poszła juz się rozejrzeć w okolicach dworca, żeby nie kisić się w aucie. Gdy próbowaliśmy się zdzwonic, zdechła sieć komórkowa. Ostatecznie na czuja biegałem i w końcu ich wypatrzyłem... na drugiej stronie kanału. Zajęło wiec nam jeszcze 10 minut zanim się spotkaliśmy. I stanęliśmy w tasiemcowej kolejce po bilet na tramwaj wodny, żeby popłynąć na st.Marka. W końcu tramwaj to atrakcja dla dzieci więc must be. Gdy juz prawie miałem bilety w ręku (4x 6eur = 24eur) odpływała "1"ka, ok 20:30, ale pan w kasie stwierdził, że spoko będzie jeszcze jeden przed 21sza. Tłum stał i czekał, ciemno się zaczęło robić. Po czym "1" zniknęła z rozkładu. Zaczęliśmy się dopytywać i się okazało, że juz za późno, bo gondole wypłynęły, wiec możemy tylko do Rialto popłynąć. Czyli 3 przystanki które można przejść w 10 minut z buta... pan w budce zaatakowany przez chmarę ludzi, że sprzedał bilety na tramwaj którego nie było stwierdził...że był tylko nie wsiedliśmy. Pachniało rękoczynami... Nawet potem skargę napisałem do nich, ale nigdy nie dostałem odpowiedzi... mimo ze próbowałem ich podejść że wizerunek miasta itp. Ostatecznie udało nam się popłynąć kawałek, a potem gęsiego w przeogromnych tłumach dość do St.Marka. Na którym nie było gdzie nogi postawić, bo wszędzie była rozłożona młodzież ze śpiworami i butelkami. Wielki pilnik, raczej przypominający Woodstock niż Wenecję. Hałas i ogólnie wrażenie syfu. Po prostu nieprzyjemnie u zero uroku. Powrót ponownie gęsiego do Rialto i tramwajem do dworca. Ponieważ nie skasowaliśmy biletów w tamta stronę (z wrażenia bardziej, niż celowo), popłynęliśmy jeszcze raz, a co! Widzieliśmy niewiele, bo głównie uważaliśmy żeby nie być rozdeptanym lub nikogo nie rozdeptać. Na parkingu okazało się że razem wyszły 4h (kolejne 24eur). Wyjechaliśmy zdegustowani i zmęczeni. Wycieczka zgodnie stwierdziła ze Wenecja to porażka i nigdy więcej. Szczęśliwie raptem rok później, więc zupełnie na świeżo, udało mi się ich przekonać i zabrać na poprawkę, która wypadła zupełnie inaczej i zostawiła bardzo pozytywne wrażenia. Zapewne dlatego że była bardziej przemyślana i zaplanowana. Dla mnie Wenecja jest stanowczo na tak, ale rozumiem tych, którzy przywieźli inne wrażenia. A znam kilka takich osób i nie tylko Polaków. Coś wiec z tą Wenecją jest na rzeczy...
gosiagosia 6 listopada 2016 18:29 Odpowiedz
@‌BrunoJ‌ - Twój wpis potwierdza to co próbowałam przedstawić: że próba potraktowania Wenecji szybkim wypadem, zaliczeniem tych (z pozoru) najatrakcyjniejszych miejsc jest błędem i zniekształca obraz tego miasta. Na dodatek w lipcu. Wtedy wychodzi i drogo i tłoczno i ostateczny odbiór spowoduje wykrzywienie buzi na pytanie: jak było? Całe szczęście, ze dałeś jej drugą szansę :)Niniejszym uznaję za pomocny Twój post ;)
brunoj 6 listopada 2016 19:29 Odpowiedz
Generalnie wychodzę z założenia, że jeśli nie ma innej opcji to warto i na parę godzin. Lepiej zobaczyć trochę niż wcale. My wtedy (chyba?) jechaliśmy głębiej do Włoch i nocowaliśmy w okolicach Padwy. Ta Wenecja wyszła spontanicznie, bo udało się zajechać na nocleg wczesnym popołudniem. Więc stwierdziliśmy, że spróbujemy. Dziś już wiem że piątek wieczór to raczej nie jest najlepszy dzień na 'first impression'.Faktem jest, że w Wenecji warto być kilka dni, jeden pełen dzień to ledwo żeby obejść główny szlak turystyczny. A przecież jest sporo zakamarków, jakieś muzea, no i wyspy dookoła. Bardzo fajnie opisałaś to w relacji, na dodatek miałaś dodatkowy smaczek w postaci Alta Aqua, super! Faktem jest też, że nietrafioną wizytą można wyrobić sobie negatywne wrażenie, szczególnie jeśli oczekiwania są wysokie. A w przypadku Wenecji raczej są :)Z ciekawostek związanych z Wenecją, dawno temu jak byłem faktycznie pierwszy raz, to wdrapałem się na wieże na placu Sw. Marka. Była 12:00, i ku uciesze kilkunastu osób które były na szczycie zaczął kołysać się dzwon. Aparaty wyciągnięte (dawno temu, więc to był Zenith 12XP ;-), dzwon buja się coraz bardziej, i jak nie pierd... zadźwięczy... baam, baaaam, baaaaaaaam... Zamiast robić zdjęcia wszyscy stali skuleni zaciskając dłonie na uszach... To co pokazują w kreskówkach nijak nie jest przesadzone ;-) Zresztą podobną przygodę miałem całkiem niedawno na innej wieży w innym miejscu, ale też we Włoszech. Dzwon dzwonem, ale obserwowanie ludzi w takich sytuacjach jest po prostu super ;-)
gosiagosia 13 listopada 2016 19:57 Odpowiedz
Dość nietypowy sposób na "zarabianie" :? https://www.youtube.com/watch?v=neSFx7L2kRE
85172 13 listopada 2016 20:21 Odpowiedz
Wenecja pod koniec kwietnia również jest godna polecenia - ludzi nie tak dużo, woda nie śmierdzi w ogóle i szansa na deszcz nieduża.Też zwiedzaliśmy bez planu i bez zaliczania "must see" (nie weszliśmy ani do pałacu ani do bazyliki. Jedyny odwiedzony wewnątrz kościół to San Zaccario z kryptą, której posadzka jest na stałe ponoć zalana wodą).@BrunoJ - też byliśmy na Campanili, kiedy dzwon zaczął dzwonić i miałem wrażenie, że wcześniej (kiedy jeszcze byliśmy na dole) było głośniej. W każdym razie nikt nic nie zatykał, choć wątpia zaczęły wibrować :mrgreen:
japonka76 14 listopada 2016 14:32 Odpowiedz
@‌gosiagosia‌ jesteś okrutna, wiesz?Tak zachwalasz tę Wenecję, a to ja jestem tą osoba, która właśnie uważa Wenecję za swoje największe rozczarowanie podróżnicze.Byłam tam już kilka ładnych lat temu, we wrześniu - nadal bardzo ciepło ale już poza letnim sezonem. Pogoda była w miarę przyzwoita, słońce, chmury, troszkę mżawki. Dzikie tłumy turystów na Piazza San Marco, śmieci pływające w Grande Canale - puszki, plastikowe butelki i śmieci przeróżne tworzące śmierdzącą piankę, wszechobecny zielony grzyb na ścianach i odpadające tynki. No, dla mnie to była masakra. Pamiętam najgorszą pizzę świata, którą zjadłam w jakiejś restauracji i pamiętam jeszcze awanturę z turystami, którzy przysiedli przy knajpianym stoliku z własnym prowiantem - pieczonym kurczakiem. I pamiętam także sklep z pamiątkami przy Ponte di Rialto gdzie kupiłam sobie złote kolczyki (maski weneckie), które później okazały się tylko złoconym srebrem :? A teraz Ty, wyskakujesz z tą relacją z Wenecji i wzbudzasz u mnie wyrzuty sumienia i powodujesz, że zaczynam myśleć, żeby tam wrócić i jeszcze raz dać szanse tej Wenecji. Oj nieładnie, nieładnie...
85172 14 listopada 2016 14:39 Odpowiedz
Wrzesień to we Włoszech raczej nie jest "po sezonie". Najgorszą pizzę we Włoszech też jedliśmy w restauracji w Wenecji - błąd nowicjuszy (pierwszy wyjazd do Włoch w ogóle). A kupowanie złotej biżuterii w sklepiku z pamiątkami w jednej z najbardziej turystycznych okolic Wenecji - no cóż, IMHO szczęście miałaś, że to chociaż srebro było...
brunoj 14 listopada 2016 15:27 Odpowiedz
To nie wiem gdzie wy tam jedliście tę pizzę, ale ja wbiłem się w jakaś boczną uliczkę (czy raczej szparę między domami) zaraz przy głównym trakcie turystycznym do jakiejś wyludnionej knajpki i pizza była jak najbardziej ok. Natomiast potwierdzam, że dość powszechnym błędem we Włoszech jest traktowanie miesięcy około-wakacyjnych jako "po sezonie". Co do złota to nie mam zdania, wg mnie jeśli to nie jest stragan, czy sklep wszystko-mający, tylko regularny sklep z wyrobami jubilerskimi, to powinien działać wg normalny reguł, złoto to złoto. Szkło Murano zakupione w Wenecji było autentyczne (chińskie też mam, i rózni się i detalami wykonania i scieralnością kolorów, ale przede wszystkim zauważalne ceną zakupu). Z tym złotem to mogło być niedogadanie, Włosi (i nie tylko) dość często nie ogarniają zagranicznych języków, nawet w bardzo turystycznych miejscach. Usłyszał gold to zaczał potwierdzać, uważając za oczywiste, że z samej ceny wynika że to nie jest pełny gold tylko napylany na srebro. Czy coś w tym stylu ;-) Nie mniej pamiątka została zapamiętana, czyli była wyjątkowa, na dodatek z wyjątkowego miejsca :D
gosiagosia 14 listopada 2016 16:55 Odpowiedz
Znajoma @‌Japonko - e tam, zaraz okrutna. Zła kobieta co najwyżej. ;) Właśnie dlatego padło takie pytanie w tytule. Bo jest jakaś przyczyna, która powoduje taki skutek, że opinie o tym mieście odbiegają od siebie tak znacząco: albo wielki plus albo długaśny minus. Gdybym nie liczyła się z Twoją opinią nigdy bym jej nie przywołała.Nigdy nie powoływałabym Twojej opinii gdybym nie znała Twojej wrażliwości podróżniczej, gdybym nie wiedziała, że dla Ciebie na ogół szklanka jest do połowy pełna. Machnęłabym ręką jak na wiele innych obojętnych mi opinii. No bo jeden lubi ogórki a drugi... nie lubi :)Moja relacja nie miała na celu udowodnienie komukolwiek, że „się nie zna się i wogle jest gópi”. Mam świadomość jak wiele zależy od naszego nastroju, sytuacji, z którymi się spotkamy, zdarzeń, które nas dotkną. Sama pozwoliłam sobie kiedyś na bardzo krytyczny wpis o Korsykanach i w bardzo niedługim czasie zmuszona byłam odszczekać. Japonka76 napisał:Tak zachwalasz tę WenecjęA ja właśnie starałam się nie zachwalać tylko podejść bardzo pragmatycznie do tematu. Nie udało się?? :oops:
japonka76 14 listopada 2016 17:06 Odpowiedz
gosiagosia napisał:Japonka76 napisał:Tak zachwalasz tę WenecjęA ja właśnie starałam się nie zachwalać tylko podejść bardzo pragmatycznie do tematu. Nie udało się?? :oops:Nie udało się :oops: Przez Ciebie będę musiała znowu tam pojechać :lol: <buziak>
jarekgdynia 16 listopada 2016 12:07 Odpowiedz
Ja mam podobnie jak @‌Japonka76‌. Dla mnie Wenecja też była jedną z największych porażek podróżniczych, chyba jedynie Mediolan ją przebił in minus. ;) Chyba nie mam szczęścia do Włoch i omijam ten kraj już ponad 5 lat.Może warto znów dać im szanse.Super relacja!
brunoj 16 listopada 2016 13:08 Odpowiedz
Warto wziąć pod uwagę, że Wenecja różni się jednak od 'typowych' Włoch, i stanowczo nie należy na jej podstawie wyrabiać sobie opinii na temat całego kraju (nieważne przy pozytywnych czy negatywnych). Mediolan, hmm, to już na inny wątek ;-)
firley7 11 grudnia 2016 18:08 Odpowiedz
Cudowne, klimatyczne zdjęcia i relacja "od serca". Nie byłam jeszcze w Wenecji, ale z pewnością ją odwiedzę - to pod wpływem Twojego bloga. Fotografie bardzo zachęcają, żeby spokojnie zwiedzić miasto. Nie nastawiać się na maksimum, ale na optimum. Skoro jest syndrom paryski to może jest i wenecki.
firley7 28 czerwca 2017 14:33 Odpowiedz
Nareszcie odwiedziłam Wenecję i nie żałuję!Dziękuję :)