+1
seba 23 lutego 2017 13:44
Image

Siadamy na płycie lotniska 10 minut przed czasem. Co za ruch. Większy niż na parkingu pod lidlem w świąteczny czas. Czekam na mojego Unitedka...

Image

ImageNa płycie korek, opóźnienie niemal 40 minut. W miedzyczasie wyłania się LOT. Lot 8,5h dwa serwisy z ... napojami i to tyle. Podchodzimy do lądowania, z góry widać Diamond Peak.

Image

Ok 15.30 dotykamy płyty lotniska w Honolulu. Słońce świeci, sielanka. Oznakowania do autobusów to jakaś porażka. Ludzie też nic nie wiedzą. W końcu po 20 minutach odnajduje przystanek. Jest on na levelu 1 na wprost od wejścia do international. Do Waikiki jeździ 19 lub 20. Wsiadam, koszt biletu 2.5$. po godzinie melduję się w hostelu (Waikiki Beachside Hostel). Genialne położenie ok 2min od plaży. Rzucam plecak i idę nad wodę. W końcu ciepło, ciepełko, słońce i palmy. Tu jest taak kolorowo, tak radośnie. Ludzie ubrani w hawajskie motywy, kwiaty w kobiecych włosach, nawet autobusy mają kolorowe tęcze.

Image

Image

Na zegarku jest 16.40, wpada mi do głowy szatański plan, wdrapania się na Diamond Peak. Google pokazuje 1.15h, idę. Idę szybko. Czuję jak stopy mnie bolą, ale chce tam wejść.

Image

Image

Niemal dobiegam do wejścia, a tam...okazuje się że ostatnie wejście jest o 16.30, a raczej było. Godzina w plecy, zawiedziony, rozczarowany schodzę na dół. Wrócę tu jutro, nie dam za wygraną. Trafiam na zachód słońca, który przeobraża to miasto w jakiś bajkowy sen.

Image

Na ulicach rozbłyskują światełka na drzewach, pochodnie wzdłuż uliczek. Jest niesamowicie klimatycznie.

Image

Image

Image

Na nadmorskim deptaku, mnóstwo fontann, rzeźb, kolorowych kwiatków i oczywiście surferów.

Image

Image

Image

Image

Image

To miejsce strasznie zaskarbia moje serducho i budzi wiele emocji. Niczym pierwsza młodzieńcza miłość. Taki wewnętrzny uśmiech. To miasto ma duszę, choć nieco przypruszoną czarną strefą, czyli licznymi bezdomnymi. Sprawdzam pogodę na jutro i czar pryska. Cały dzień ma padać. Jestem przerażony, ale muszę przecież wejść na górę Diamond Peak. Padać ma od 9/10, wejście na górę, krater, otwierają o 6. Trzeba będzie wcześnie wstać. Musi się udać!

wyścig z czasem i pogodą

Wstaję około 6, oczy na zapałki, ale plan minimum to Diamond Peak. Wychodzę jak jest jeszcze szaro, słońce powoli wstaje. Idę, pędzę co sił, żeby zdążyć wejść i coś zobaczyć. Z lewej strony nadciągają ciemne chmury, z drugiej wschód słońca.

Image

Image

Co wygra, chmury, słońce czy ja? Przyspieszam kroku, dochodzę do bramki. Kupuję za dolara bilet. W głowie pełno myśli, a na szlaku już niektórzy schodzą z góry. Może lepiej obronili się przed pogodą? Idę szybciej, jest stromiej. Przede mną całe rodziny...

Image

Na końcu jeszcze schody, więcej schodów, kto wygra, chmury czy ja? Wbiegam co sił na górę, w końcu jest, jest krater o którym marzyłem od roku żeby wejść. Stoję tam z pół godziny, nie mam sił. A to dopiero początek hardkoru na dziś. Robię sporo zdjęć, odpoczywam.

Image

Image

Image

Image

Image

Powoli schodzę na dół, już nie muszę pędzić, bo i tak za godzine będzie padać.

Image

Jestem na dole, jakby się przejaśniło. Patrzę na listę, następne mam Koko Peak, czyli "stairs do heaven". Wsiadam w autobus 23, który jedzie inaczej niż na google. Kawałek muszę podejść do podnóża torów kolejowych. Wygląda to dość przerażająco, jest ich tyyyle. Wejdę, muszę wejść.

Image

W miedzyczasie przeklinam dziewczynie pogodę, chmur jakby więcej. Jeszcze raz patrzę na schody, na buty, idę. Początkowo przystanek co 150 przęseł, boże jak to męczy. Później co 100, co 50. Organizm sam już nie wie gdzie jest, z każdym przęsłem, co raz więcej ludzi siebie wspiera, pytają się czy ktoś da radę, czy wszystko ok. Patrzę za siebie...

Image

Ostatnie metry są tak strome, że tory służą za poręcze. Jak to męczy! Przystanek co 20 schodków.

Image

Na samym szczycie mam w głowie 1200 przęseł. Masakra. Jeszcze małe podejście na paltformę i widzę to...

Image

Image

Image

Image

Warto było, tak bardzo warto było. Wysiłek ustaje, znika w niepamięć. Rozpogadza się i wychodzi słońce, nawet błękit nieba. W oddali widzę zatokę do której pójdę w nagrodę. To Hanauma Bay. Czeka mnie jeszcze długi powrót przez schody, po drodze mijam dziesiątki ludzi, którzy pytają czy ciężko, jak daleko, zawsze odpowiadam że warto, że muszą tam wejść.

Image

Schodzę na dół idąc nad zatokę. Jest bajkowa, piękna i ... można tam zejść.

Image

Koszt to 7,5$. Po wejściu mamy 15 minutowy film, ukazujący obecne w zatoce rafy, zakazy, nakazy itd. Co roku odwiedza to miejsca ponad milion ludzi. Schodzę na dół, chcę się rzucić do wody. Chowam w płatnej przechowalni wszystkie cenne rzeczy i wbiegam w wodę.

Image

Image

Błogo, patrzę jeszcze na Koko Peak i niedowierzam że to zrobiłem.

Image

Dwa wzgórza w jeden dzień. Nienormalność. Po relaksie wracam do Waikiki, skąd jadę do Aloha Tower. To był błąd, bo nie ma tu nic ciekawego, a sama wieża mnie nie urzeka.

Image

Po drodze spotykam hawajskich tancerzy...zapraszających na pokład statku;)

Image

Zaczyna padać, więc łapię autobus 13 na Waikiki i dojeżdżam do hostelu. Deszcz ustaje, siadam na plaży, koniec dnia. Co to był za dzień, co to jest za miejsce. Budzi we mnie mnóstwo emocji, tych pozytywnych, aż nie chce stąd jechać. Dziś już nie patrzę na jutrzejszą pogodę, chce spokojnie zasnąć.Dziś miało lać od 10, a zaczęło koło 16/17. Hawaje i deszcz, tego bym się nie spodziewał. Ma lać przez najbliższe 2 tygodnie. Jutro lecę do Melbourne, mam nadzieję że pogoda będzie lepsza.

Wysłane z android@lukste9 jak cos potrzebujesz to pisz.

Wysłane z androidmuseum day
Wstaję rano i schodzę na śniadanie, gdzie radość ludzi dookoła mnie zaskakuje. Przecież jest tak ciemno, ponuro jak w listopadowy poniedziałek. Pracownik hostelu oznajmia wszystkim, że dziś jest tzw. Museum day, bo na inne zwiedzanie to szkoda czasu. Chyba że ktoś się nie zgadza to niech skacze do oceanu. W planach miałem pojechać do ogrodów Ho'omaluhia i świątyni Byodo-in Temple. Jednak oba miejsca są w górach, nad którymi wiszą złowieszcze czarne chmury. Wybieram zatokę Pearl Harbour, historyczne miejsce do którego da się dojechać autobusem 42 w ponad godzinę (blisko 17km). Ruszam, autobus co chwila się zatrzymuje (tu ciekawostka, przystanki są na żądanie, a postój na nich oznajmia się ciągnąc linkę! 21...wiek).

Image

Docieram na przystanek Arizona i udaję się nad zatokę. W oddali widać muzeum Arizona (ten biały budynek) oraz statki które można zwiedzać.

Image

Image

Image

Nie rajcuje mnie to szczególnie (jestem z nad morza) więc odwiedzam dwie hale z projekcjami filmowymi i modelami statków.

Image

Cała zatoka hmmm jak zatoka, więc nie ma co się rozczulać. Na nabrzeżach liczne zbiory torped. Tu ciekawostka, jedna z nich to tzw załogowa dla kamikadze. Co Ci ludzie mieli w głowach...

Image

Dla potomnych: wstęp do całego kompleksu muzeów (Arizona+statki to 65$). Ja odpuszczam.

Czas wracać, jadę tym samym autobusem i wysiadam w rejonie pałacu Lolani.

Image

W ponurych barwach dnia nie jest on porywczy na zdjęciach, jednak na żywo jest naprawdę ciekawy. Niedaleko znajduje się kościół Sw. Andrzeja

Image

oraz jeden, którego nazwa wyleciała mi z głowy.

Image

Hyc, kościoły mamy za sobą, zmierzam w kierunku Waikiki. Droga jakaś taka długa, z lewej strony nadciągają chmury, coś zaczyna kropić. Ale ale, chce jeszcze zobaczyć jedną plażę. Odbijam w prawo, uciekając magicznym sposobem od deszczu. Spacer nad zatoka? Zawsze! Nawet w taką pogodę.

Image

W oddali widzę sesje zdjęciowe par młodych (kto by nie chciał się tu żegnić?) i dreptam stopami dalej. Czas kupić kilka suwenirów i gdy wychodzę przeznaczenie mnie dopada. Leje przeokrutnie, tak że cudem dobiegam do domu. Chowam się i czekam aż przejdzie. Deszcz ustaje, biegnę szybko pożegnać się z oceanem. Szybkie spojrzenie, małe pożegnalne zdjęcie. Siadam w swoim ulubionym miejscu, ale sielanka nie trwa zbyt długo. Znów zaczyna kropić. Nocny spacer musi niestety obejść się smakiem, bo leje jakby ktoś odkręcił kran. To lulu.

Lot nr 100 i zmiana czasu
Wstaję punkt 4.30, ogarniam ostatnie rzeczy i idę na 19stkę, autobus na lotnisko (podobnie jak 20). Odprawa trwa 2 minuty, spacer przez kilka korytarzy, bezkolejkowe security i idę pod swoją bramkę 29. Żeby tam dojść, przechodzi się przez kilka korytarzy które...nie mają ścian bocznych, więc ten zacinający z rana deszcz leci prosto na nas. Ameryka!


Dodaj Komentarz

Komentarze (31)

tom971 23 lutego 2017 16:17 Odpowiedz
seba napisał:.. kupuję ....pierwszy bilet Manila-Dubaj ze słynnej promocji Cebu... Dobry start..No pewnie ze dobre otwarcie, od razu long haul, a nie jakieś WAW-LCA.. :)Prenumeruje !I czekam na cd.
j-1 23 lutego 2017 16:36 Odpowiedz
seba napisał:nakarmienia podróżniczego raka,Jeszcze pół roku i też mu dam zjeść do syta :lol: Pisz Seba, pisz bo coś mi ostatnio motywacja organizacyjna siada.
przemos74 25 lutego 2017 06:35 Odpowiedz
Cudownie! Mam lekturę na kolejne dni :) Powodzenia i miłej podróży!
aga-podrozniczka 25 lutego 2017 08:50 Odpowiedz
To ja mine sie z autorem relacji gdzies w powietrzu, on bedzie lecial do HNL, ja do LIH :-) A Ty @‌przemos74‌ to odpoczywaj na tym Mauritiusie, a nie forum czytasz ;-)
joker1977 25 lutego 2017 09:53 Odpowiedz
Pamiętam pamiętam też to słyszałem.Zapowiada się kolejna super relacja z podróży RTW. Może się uda spotkać w SydneyPozdr
seba 25 lutego 2017 14:21 Odpowiedz
@Aga_podrozniczka jaka robisz trase? Have five!Wysłane z android
aga-podrozniczka 25 lutego 2017 19:38 Odpowiedz
Ja lece tylko na Kauai, bez zadnych dziwnych kombinacji. Z tego co widze w Twoich lotach, bede pare godzin za Toba :-)
julk1 26 lutego 2017 16:03 Odpowiedz
seba napisał:Wstaję rano i odwiedzam katedrę st Jamesa obok. Co mnie szokuje to flaga środowisk homoseksualnych w środku. W Polsce jest to nie do pomyślenia.Mało kto wie, ale w Biblii tęcza jest symbolem przymierza pomiędzy Bogiem i człowiekiem, jest obietnicą złożoną przez Boga Jahwe Noemu, że Ziemi nie nawiedzi już więcej wielka powódź (Stary Testament, Rdz 9,13).
aga-podrozniczka 1 marca 2017 06:04 Odpowiedz
Niestety pada od poniedzialku. Na Kauai padalo troche rano i pada od jakiejs 16.00 do teraz czyli wtorku wieczorem.Dobrze, ze udalo Ci sie troche zwiedzic w poniedzialek. Ja tez fartownie zaliczylam szlak zanim pogoda popsula sie.
seba 1 marca 2017 06:07 Odpowiedz
Dziś miało lać od 10, a zaczęło koło 16/17. Hawaje i deszcz, tego bym się nie spodziewał. Ma lać przez najbliższe 2 tygodnie. Jutro lecę do Melbourne, mam nadzieję że pogoda będzie lepsza.Wysłane z android
lukste9 1 marca 2017 06:46 Odpowiedz
Ja laduje w poniedzialek w Honolulu I oby @‌seba‌ te 2 tyg deszczu sie nie sprawdzily :D super relacja kolejne cenne info do mojego RTW. Pozdro I udanej pogody na antypodach :D
seba 1 marca 2017 06:48 Odpowiedz
@lukste9 jak cos potrzebujesz to pisz.Wysłane z android
przemos74 4 marca 2017 13:42 Odpowiedz
12 Apostołów zawsze chciałem zrobić, ale nigdy nie miałem w Melbourne pełnego dnia, żeby wybrać się na wycieczkę. Czekam na więcej :) Miłego pobytu w Sydney!
marek2011 4 marca 2017 15:41 Odpowiedz
@‌przemos74‌: za krótko tu czy tam to nasze problemy kółkowiczów :D
maciekm 4 marca 2017 17:29 Odpowiedz
@seba Super relacja, zdraź proszę ile zapłaciełeś za tą wycieczkę do 12 apostołów? Trzymam kciuki za dalszą podróż.
seba 4 marca 2017 19:22 Odpowiedz
Maciek.ja placilem 98 AUD, w cenie przejazdy, obiad i wstepy do parkow Jak wspolnie liczylismy na forum, ciezko zejsc nizej, nawet robiac to samemu wypozyczonym autem.Wysłane z android
zeus 16 marca 2017 18:20 Odpowiedz
Seba żyjesz? ;D
brzemia 16 marca 2017 19:14 Odpowiedz
tez sie zaczynam zastanawiac....Wyslane z telefonu.
jik 16 marca 2017 19:20 Odpowiedz
Zeus napisał:Seba żyjesz? ;DSprawdź twarzoksiążkę :D
zeus 16 marca 2017 19:20 Odpowiedz
@‌JIK‌ była prośba @seba o post ;P
grzegorz84 24 marca 2017 00:08 Odpowiedz
Świat jest mały, a Manila to najmniej ciekawe miasto ever. Ktoś ma inne doświadczenia? Wysłane z mojego SM-N910F przy użyciu Tapatalka
seba 24 marca 2017 08:32 Odpowiedz
Jestem ciekaw czy istnieje taka osoba ktora powie ze Manila jest fjanym miastem. Dla mnie najgorsze w jakim bylem.
don-bartoss 24 marca 2017 10:06 Odpowiedz
Wolę Manilę od Dortmundu. Nie żartuję.
maps 24 marca 2017 10:38 Odpowiedz
A ja w ogóle wolę Filipiny od Niemiec ;) Na Manilę ostatnio nie narzekałem :)
seba 24 marca 2017 12:48 Odpowiedz
Tez je polubilem i zaryzykowalbym teze ze chyba bardziej niz Tajlandie. Moze za wyjatkiem jedzenia, rzeczywisice Tajlandia to klasa pod tym wzgledem.
maps 24 marca 2017 12:58 Odpowiedz
@‌sebaA widziałeś na Malcapuya gościa w mojej czapce?W tym Białym Domu (pierwsze zdjęcie pod broszką) mieszkałem 2 dni ;)A na tym boisku do kosza, o który piszesz też zaliczyłem nocleg :D
japonka76 24 marca 2017 13:31 Odpowiedz
Oj @‌seba‌ jak miło pooglądać takie ciepłe zdjęcia w taki wietrzny polski dzień jak dzisiaj ;) ps. Moim zdaniem Manila to także najbardziej rozczarowujące miasto w jakim do tej pory byłam.
seba 24 marca 2017 13:36 Odpowiedz
Dziś dorzucę ostatni etap wyjazdu, czyli ZEA, bedzie troche slonca;)Wysłane z android
cypel 24 marca 2017 14:06 Odpowiedz
Ech, Manila, przedziwny gigant. Spędziłem 3 dni (świadomie :lol: ) i mnie mocno wymęczyła, ale wróciłbym jeszcze do niej (przy okazji) za to pianie kogutów o poranku, chaos, smród spalin i dźwięk jeepneyów.Swoją drogą, to już wolę Manilę niż np. Angeles, które tez jest podłe, ale mniej "klimatyczne" niż Manila.
tom971 30 marca 2017 23:10 Odpowiedz
@seba Dawaj kosztorys :D
jekyll 14 kwietnia 2017 19:00 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja, żałuję że nie śledziłam na żywo :)